Recenzja serialu

Parenthood (2010)
Lawrence Trilling
Adam Davidson
Peter Krause
Lauren Graham

Obyś pozostał na zawsze młody

Jeśli trafiłeś tu szukając jakiegoś podobnego serialu do "Sześć stóp pod ziemią"i zastanawiasz się czy "Parenthood"się kwalifikuje, to myślę, że pomogę Ci znaleźć odpowiedź.
Jeśli trafiłeś tu szukając jakiegoś podobnego serialu do "Sześć stóp pod ziemią"Sześć stóp pod ziemią (2001)i zastanawiasz się czy "Parenthood"się kwalifikuje, to myślę, że pomogę Ci znaleźć odpowiedź.

"Parenthood"przedstawia losy rodziny Bravermanów. Serial skupia się na czwórce rodzeństwa . Sarze (Lauren Graham) – samotnej matce wychowującej dwójkę nastoletnich dzieci, która po zakończeniu nieudanego małżeństwa postanawia wrócić do swojego rodzinnego miasta i zamieszkać z rodzicami. Adamie (znany z SFU Peter Krause) – szczęśliwym ojcem nastoletniej córki i młodszego od niej syna chorującego na Zespół Aspergera. Julii (Erika Christensen) – skupionej na karierze zawodowej, prawnicze oraz Crosbym (Dax Shepard)– najmłodszym z rodzeństwa. Młodym muzyku, który dowiaduje się, że zostanie ojcem. Oprócz tego w serialu znajduje się o wiele większa liczba równoległych bohaterów, ale opisanie ich wszystkich to już temat na dłuższą rozprawkę.

"Parenthood" to na pierwszy rzut oka typowa i niczym nie wyróżniająca się obyczajówka, która swoją schematycznością i małostkowością mogłaby zanudzić nawet najmniej wymagającą mamę, doznającą ekstazy podczas oglądania takich dzieł telewizji jak chociażby Dlaczego ja. Jednak nic bardziej mylnego. "Parenthood" to jeden z tych seriali, który mimo swojej pozornie oklepanej fabuły potrafi się znakomicie wybronić i przy tym zaserwować widzowi dużą porcję emocji, humoru i wspaniałych wrażeń.

Serial został określony jako familijny z elementami dramatu i komedii. Wiem, że słowo familijny od razu powoduje, że szufladkujemy go razem z jakąś Rodziną zastępczą i innemu tego typu pierdołami (to spowodowało, że bardzo zwlekałem z obejrzeniem serialu). Jednak możecie być pewni, że żadnego tego typu kiczu tutaj nie zobaczycie. Serial mówi po prostu o zwyczajnym życiu i mniejszych czy większych problemach dnia codziennego, z którymi każdy z nas miał okazje się zmierzyć. To sprawia, że "Parenthood" jest bardzo prawdziwe. Co prawda, bohaterzy mają nieco łatwiej niż to bywa w rzeczywistości. Nie mniej jednak twórcy chcąc pokazać jak największą ilość problemów często stawiają ich w wielu trudnych sytuacjach. Co sprawia, że nie raz upadają pod wpływem ciężaru swoich błędnych decyzji, ale zawsze znajdzie się jakiś czynnik pozwalający zamortyzować upadek i wrócić z powrotem do normalności.

Bardzo dobrym elementem serialu jest humor. Zabawne sytuacje zgrabnie przewijają się przez całą fabułę, a widz nie jest tak jak to czasem bywa, zmuszany do śmiechu.
Dużą zaletą"Parenthood"jest utrzymywanie już od pierwszego odcinka stale wysokiego poziomu, który nawet w bardziej monotonnych momentach nie zmusza widza do przewinięcia danej sceny, a w tych najbardziej emocjonujących chwilach potrafi urosnąć ponad oczekiwania i spowodować, że widz nie raz, uroni łzę.
Jeśli chodzi o aktorstwo to jest tak jak można byłoby się spodziewać. Zespół potrzebuje trochę czasu, aby przystosować się do serialu. Jednak w miarę upływu akcji, aktorzy dorastają do swoich ról i potrafią je udźwignąć, ale jakiś wielkich fajerwerków tu nie zobaczymy. Nie ma również bardziej wyróżniającego się aktora. Wszyscy prezentują mniej więcej podobny poziom (odnoszę wrażenie, że jedynie Camille -Bonnie Bedeliajest jakby trochę z tyłu). Każdy ma swoje momenty i bez większych przepychanek potrafi oddać prym, kiedy to potrzebne, innemu koledze z obsady.
Co do bohaterów. Twórcy zadbali o to, aby każdy widz znalazł coś dla siebie. Mamy tutaj nastolatków przeżywających swoje pierwsze miłości, ojca opiekującego się domem czy starszą niedocenianą artystkę. Każda z postaci ma w sobie coś barwnego i niepowtarzalnego. Jednak u każdego z bohaterów czegoś brakuje, czegoś charakterystycznego (jakiegoś zachowania czy tiku) co by sprawiło, że od razu byśmy wiedzieli z kim mamy do czynienia. Wyjątkiem jest tutaj Adam, który co jakiś czas dostaje ”tanecznej gorączki”(jest to jeden z najzabawniejszych motywów w serialu i na pewno zapamiętam go na długo i od razu widząc kogoś wykonującego szalony taniec, będę miał przed oczami Petera Krause'a). Szkoda, że brakuje tego elementu u reszty obsady.
Myślę, że największą zaletą, która wyróżnia serial i moim zdaniem sprawia, że staje się on niepowtarzalny, są znakomicie przemyślane ostatnie sekwencje scen w poszczególnych odcinkach. Twórcy spowalniając obraz, wyciszając wszystkie dźwięki, zostawiając włączoną jedynie muzykę. Pozostawiają widza sam na sam z bohaterami, którzy najczęściej po prostu wykonują jakieś codzienne czynności. Nieważne czy będzie to czytanie dziecku bajki na dobranoc czy symboliczna gra ojca z synem w rzucanie i łapanie piłki baseballowej. Dzięki takiemu zestawieniu obrazu i najczęściej melancholijnej muzyki, jesteśmy w stanie na chwilę przestać myśleć, by po prostu zanurzyć się w tych chwilach, dostrzec ich piękno, a nie raz wzruszyć. W tych ulotnych momentach każdy z nas jest w stanie dostrzec siebie i wręcz przenieść się do określonych wydarzeń z naszej przeszłości. Może to być np. dawna zabawa z bratem, przytulenie dziecka czy coś tak banalnego jak kolacja rodzinna. Serial pozwala dostrzec nam magię tych zwyczajnych chwil, które przecież wszyscy doświadczamy każdego dnia."Parenthood"udowadnia tym, że nie potrzeba żadnych fajerwerków, ogromnego budżetu czy efektów specjalnych, by wywołać u widza najgłębsze emocje. Wystarczy jedynie prostota i zwykła prawdziwość, aby dać odbiorcy coś niepowtarzalnego.
Oglądając"Parenthood"będziemy mogli doświadczyć czegoś, czego nie zobaczymy w innych tego rodzaju produkcjach. Często się mówi, że oglądając serial stajesz się częścią danej społeczności czy rodziny. Jednak odnośnie"Parenthood"takie określenie to za mało. Podczas seansu nie tyle staniemy się członkiem rodziny, co będziemy wręcz czuli jakbyśmy oglądali własne życie. Będziemy mogli jeszcze raz przejść przez wszystkie jego szczeble, rozpoczynając od zagadania do pierwszej dziewczyny, aż po wymianie sportowego auta na minivana, kończąc na uściśnięciu dłoni pierwszemu chłopakowi swojej córki. Będziemy mogli jeszcze raz poczuć się jak nastolatkowie, którym świat leży u stóp. Uświadomimy sobie jak bardzo się myliliśmy, gdy myśleliśmy, że nigdy nie wpadniemy w pułapkę zwaną życiem. Nie raz w potoku łez będziemy tęsknić za określonymi chwilami, które przecież bezpowrotnie minęły. Serial uświadomi nam, że tak się po prostu dzieję, świat się kręci, a my wraz z nim.

Prawdopodobnie jak większość osób zastanawiałem się nad obejrzeniem "Parenthood" głównieze względu na Peter'a Krause'a i jego niesamowitą rolę w "SFU". Moją największą obawą przed ostatecznym włączeniem Parenthood było prawdopodobieństwo, że"Parenthood"popsuje mi wizerunek Petera. Jednak z ręką na sercu mogę powiedzieć, że tak się nie stało. Już w pierwszej scenie serialu, gdzie Adam (Peter Krause) biega, twórcy dają do zrozumienia, że też oglądali SFU i"Parenthood"nie pozostanie obojętne na ten serial. Natomiast widzowie, którzy widzieli SFU, podczas tej sceny poczują przyjemne mrowienie na ciele. Zupełnie tak jakbyśmy znowu oglądali Nate’a. W"Parenthood"pojawia się jeszcze kilka podobieństw między serialami, ale nie będę ich zdradzał. Twórcom trzeba oddać to, że nie zapożyczają wizerunku Nate’a prosto z SFU. W"Parenthood"jest on zupełnie inną osobą. Można odnieść wrażenie, że po burzliwej historii SFU, dojrzał i odnalazł spokój. Gorąco polecam włączenie"Parenthood"wszystkim tym, co chcieliby jeszcze zobaczyć Nate’a , tzn. Peter'a Krause'a. Nie pożałujecie.
1 10
Moja ocena serialu:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones