Idąc tym tropem tytuł dla The Revenant powinien brzmieć w stylu "Wojownik. O mężczyźnie który przeżył walkę z niedźwiedziem" :D :D Nie wiem, czy to jest traktowanie ludzi w Polsce jako ludzi ułomnych? Czy rzeczywiście nasz język ma aż takie ograniczenia że polskie tytuły muszą odbiegać w znaczeniu i sensie od oryginałów?
Ten tytuł filmu wg mnie jest całkowicie na miejscu:)
Właśnie taki tytuł ma książka, której ekranizacją ma być film:)
Czy z filmweba tylko ja znam tę książkę?
Słyszałam o książce ale czy film jest jej ekranizacją czy jest tylko po części oparty? Bo na moje oko to film bardziej o Żabińskich niż ogólnie o Żydach, jak sugeruje tytuł. O to mi chodzi.
Ale skoro film w oryginale nie nazywa się jak książka to nie wiem czemu w Polsce go tak nazwali. Tytuły książek mogą być dłuższe i mieć podtytuł do filmu pasuje to gorzej. Tytuł filmu powinien być raczej krótki i łatwy do zapamiętania. Przynajmniej takie jest moje zdanie ☺
Masz rację i wielokrotnie wałkowałem ten temat, bo uważam, że tytuły powinno się TŁUMACZYĆ a nie zmyślać z dupy, lecz ostatnimi czasy tylu mądrych się rzuca na mnie jak psy z łańcucha, że mi się odechciewa już o tym pisać. Znaczy - dobrze jednak robią, że takie głupie tytuły dają, bo większość jednak jak piszesz jest głupia. Smutne, ale prawdziwe. A, że mamy niby demokrację, to większość rządzi... i dostają to co chcą!
Tak, tytuły powinny być tak wierne oryginałom jak to tylko w danym języku możliwe, choćby z samego szacunku dla filmu i jego twórców.
Tak, to raz (czy jeden), a dwa to, że praca tłumacza polega na tłumaczeniu, a nie wymyślaniu!
A dają popis niekompetencji taki nieraz, że aż się same pięści zaciskają, jak film po np. angielsku to widać, że coś mówią, ale lektor już nie czyta, albo nie ma napisów do części dialogów! W innych językach trudniej, bo nie mogę znać wszystkich, ale ten najbardziej dzisiaj popularny znam mówiony raczej dobrze, a ze słuchu jeszcze lepiej, więc mam jakieś pojęcie, że czegoś brakuje. To dosyć nagminna technika ułatwiania sobie życia przez tzw. tłumaczy. Jak jeszcze dojdzie do tego pożal się panie dystrybutor (paliwa;) to w "tłumaczeniu" tytułów puszczają wodzę fantazji i wychodzą takie kwiatki... jak AZYL!
Klasyki kina, czy inne kamienie milowe w kinematografii to wolę oglądać w oryginale, bo i tak wiem o czym mówią, a jak nawet zapomnę to sobie posłucham i mi się przypomni. Człowiek może wtedy się wsłuchać w niuanse i akcenty, a to całkiem fajna sprawa.
Przyznaję, może nieco dziwnie, choć różne tytuły można spotkać i o wiele bardziej "odjechane", ale przynajmniej poprawnie - nie politycznie ;), o nie!
W sensie znaczenia.
Wpisz zatem w słownik nowe pojęcie: "The Zookeeper's Wife" = "azyl".
Nie chce zabrzmieć rasistowsko...ale musiało być jak najbardziej żydowsko. W koncu kandydat do Oscara! ;p
Jeśli premiera będzie w marcu to ma szansę na Oskara 2018 bowiem, aby otrzymać nominację film musi być prezentowany w amerykańskich kinach przez okres przynajmniej 7 dni między 1 stycznia a 31 grudnia danego roku.
Tak, ale oscarowe baity wychodzą w październiku-grudniu. O filmach z marca nikt nie pamięta. Jestem niemalże pewien, że nie dostanie ani jednej nominacji.
Np. "Żona dyrektora Zoo". Z kolei niektóre tytuły są nieprzetłumaczalne np Die Hard
Polski tytul ma byc chwytny . Nie wszystkie angielskie tytuly da sie tlumaczyc w skali 1:1. Gdyby nie zmiana tytulu wiele filmow mialoby kretynskie tytuly.
Np. "Żona dyrektora Zoo". Z kolei niektóre tytuły są nieprzetłumaczalne np Die Hard
Taki właśnie "żart" poszedł w resztę świata, tylko u nas "mądrzejsi" inaczej chronią nas przed takimi "żartami"!
Update! W chwili gdy pisałam komentarz rozpoczynający dyskusję film miał dłuższy tytuł-"Azyl, opowieść o Żydach ukrywanych w warszawskim zoo" (mam nadzieję nie pomyliłam). Teraz jak widzę jest krótko i zwięźle bo "Azyl". Więc dla mnie osobiście jest ok i skromnie sądzę iż temat się wyczerpał.
poprzedni tytuł jest 1:1 tytułem książki, więc nie wiem, czym tu się ekscytowałaś...
Może tym że jest to po 1. film i warto uszanować oryginalny tytuł, po 2. jest o historii Żabińskich, nie ogólnie o Żydach a po 3. film powstał W OPARCIU o książkę co tym bardziej nie obliguje do nadawania tego samego tytułu
1. oryginalny tytuł książki i filmu po polski brzmi idiotycznie.
2. tak po prawdzie to historia jest o Żabińskiej, a nie o Żabińskich, i dotyczy właśnie Żydów. w oryginale miała podtytuł "A War Story".
3. wszystkie firmy powstają "w oparciu" albo "na podstawie". tak się pisze, żeby widz nie oczekiwał, że fabuła zostanie przeniesiona na ekran 1:1, bo nie ma miejsca na wszystkie detale w 2-godzinnym filmie. nadawanie filmowi na podstawie książki innego tytułu jest bezsensowne, bo wymaga dodatkowych zabiegów marketingowych, żeby ludziom powiedzieć "to jest film na podstawie tej książki, co ją lubisz, ale ma inny tytuł". i oczywiście, nie obliguje, ale i nie zabrania.
Nie zdajesz sobie sprawy ile powstało filmów na podstawie książek których tytuły się różnią? Film a książka to osobne twory, osobnych twórców, nawet jeśli film powstanie na bazie tej drugiej. Nikt tu nie ma obowiązku nikomu tłumaczyć tego za pomocą tytułu bo "marketing" (no chyba że to bestseller a`la Harry Potter). Zdecyduj czy film jest bardziej o Żabińskiej czy bardziej o Żydach ogólnie bo mi się wydawało że konkretnie chodziło o jej historię. I w końcu, nawet jeśli tytuł jest idiotyczny to nadal jest to oryginalny tytuł filmu i jeszcze gorsze, idiotyczne, długie i niepasujące tłumaczenie (które może pasować książce ale nie filmowi) po polsku nie ma sensu. Został krótki "Azyl" moim zdaniem kompromis o czym pisałam duużo wcześniej. Jest git. Naprawdę, nie musiałaś już ruszać tego tematu.
No właśnie, wybierałam się na to do kina z 10-cio latkiem. W opisie kinowym stoi, że to film o ratowaniu ZWIERZĄT z Zoo.
Dziesietolatek to nie ten pulap wiekowy. Jeszcze dostanie dziecko traumy tak jak ja na "krolu lwie" dziecieciem bedac .
Przeczytaj co napisałam trzy posty wyżej. Temat jest wyczerpany, film na ekranach z tytułem "AZYL", nie ma sensu sobie przytykać. Miłego wieczora.