Co nieco zdradzić. Siedział sobie w pubie pijaczek, i sączył delikatnie trunek. Klientem był stałym. Niewiele go obchodziło. Obok rozgrywały się dantejskie sceny. Ten zaś przychodził codziennie i pił. Taki jest ten film.
Zaś tak na poważnie, to mocne kino. Z mojej strony, a niestety jest to bardzo stronnicza opinia, film wskazuje na prostą zależność: religijny fanatyzm niewiele ma wspólnego z wiarą. Ten pierwszy należy ganić, z drugą nie powinno się polemizować.
z pozdrowiniami,
Martin H. Meyer