Obejrzałem co najmniej 3 razy (a to się nie zdarza), a w trakcie: ryczałem wyłem, piałem, charczałem, rzęziłem, dusiłem się, płakałem, kulałem się po kanapie oraz z niej spadłem (a to dość trudne zważywszy rozmiary) itd. cokolwiek możecie sobie wyobrazić.
To głupawa do bólu komedia ale też całkiem wzruszająca. Takich filmów prawie nie ma. A proszę sobie wyobrazić, że ot kiedyś trafiłem na nią zupełnie przypadkiem (?) w BHV. A dziś? Dziś po tym filmie śladu tam nie ma i nikt dosłownie go tam nie pamięta!
W kontekście polecić mogę The long weekend (pl tytułu nie pamiętam, bo i tak bez sensu był ten tytuł) - też można boki zrywać, klimat w pewnym sensie pokrewny : )