Na początku nieźle się zapowiada. Jest tak jak powinno być: dywersja poprzedza atak. V Kolumna zwerbowana i odpowiednio rozstawiona. Forpoczta inwazji działa i to całkiem nieźle. Aż w końcu po pół wieku przygotowań Sztab Generalny Wroga wszystko to wysyła w diabły, dokonuje dekonspiracji i w przypływie szczerości postanawia obwieścić ludzkości kilka gorzkich słów. Bardzo to rycerskie i honorowe ale kompletnie niekoherentne. San-Ti jednocześnie deklarują pogardę dla ludzi a z drugiej strony są pod wrażeniem ich dynamiki. Dają im wroga i ułatwiają mobilizację. No kto tak robi? Czy tak było w książce?